Przykazanie 13: "Nie szukać szczęścia".

 



    Moi Drodzy Czytelnicy,


    Po dłuższej przerwie w pisaniu, czas zabrać się do pracy 😉 Kontynuujemy więc nasze rozważania na bazie "przykazań" prof. Leszka Kołakowskiego. Pan profesor stawia, w przykazaniu trzynastym, poprzeczkę wysoko - zachęcam do porzucenia poszukiwania szczęścia. Chciałoby się rzecz, że poszukiwanie szczęścia to jeden z niewielu wspólnych mianowników dla ludzkości - wszyscy bowiem pragniemy szczęścia. Pozornym paradoksem jest więc sugestia, by "nie szukać szczęścia". 

    Czym więc jest to szczęście, o którym wszyscy tak często mówią? Dawniej odpowiedziałbym w sposób bardziej romantyczny, bądź filozoficzno-teologiczny. Dziś odpowiem z nutką cynizmu, ale w zgodzie z neuronaukami: są to hormony w naszym ciele, głównie serotonina, i w pewnym sensie, również dopamina. "Uważa się, że serotonina jest odpowiedzialna za samopoczucie i wpływa na odczuwanie szczęścia. Dopamina z kolei działa motywująco i odpowiada za uczucie przyjemności" (zob. https://www.aptelia.pl/czytelnia/a672-Serotonina__funkcje_przyczyny_skutki_niedoboru_i_nadmiaru)

    Na potrzeby naszego wpisu, wyobraźmy sobie zbiornik lub rezerwuar, który się wypełnia bądź opróżnia "szczęściem", czyli serotoniną i dopaminą. Im bardziej wypełniony, tym bardziej odczuwamy szczęście. I na odwrót. W teologii chrześcijańskiej, pełne wypełnienie tego zbiornika szczęścia nie jest możliwe w 100% w trakcie tego życia, a jedynie możliwe jest w życiu wiecznym, stąd nawet przy wypełnieniu w 99% pozostaje wciąż pragnienie, którego nie można zaspokoić za tego życia.

    Temat szczęścia poruszany był, jest, i będzie zarówno przez filozofów, teologów, naukowców, jak i "przeciętnych zjadaczy chleba". Co więc zrobić z tą potrzebą szczęścia w praktyce, a nie tylko teoretycznie?

    W tym momencie musimy podzielić wpis na dwa nurty. W pierwszym nurcie zastanowimy się czy szczęście jest celem nadrzędnym w życiu. W drugim nurcie zastanowimy się czy szczęście jest celem czy efektem ubocznym.


    1. Jak nie szczęście, to co?


    Wydaje się, że budowanie życia w oparcie o poszukiwanie czy odczuwanie szczęścia, jest niczym budowanie na piasku. Szczęście bowiem nie jest niczym trwałym: raz jest (go więcej), a raz nie. Może Was zaskoczę (a może nie), ale nie każdy odczuwa szczęście z tego samego powodu. Z racji tego, iż temat jest trochę dłuższy, zostawię go może na inny wpis. Powód odczuwania szczęścia zależy od naszego profilu neurobehawioralnego. Jeśli kogoś to już w tym momencie intryguje, polecam "wygooglować" panią Helen Fisher.

    Możemy jednak przyjąć, że każdy odczuwa szczęście w momencie zauroczenia/miłości. W skrócie: zauroczamy się, zakochujemy się, tworzymy idealny związek - jesteśmy szczęśliwi. Druga połówka odchodzi bądź umiera - szczęście się kończy i kończy się trochę nasz sens życia. Co więcej dalej? Szukać ponownie tego samego ponownie? To przypomina trochę jazdę na rollercoaster, bądź sinusoidę euforii i depresji. Wydaje się więc być słabym fundamentem dla bycia celem samym w sobie.

    Nie ma jasnej i jednoznacznej odpowiedzi, co mogłoby być bardziej trwałe, niż budowanie życia w oparciu o odczuwanie szczęścia. Sam nie mam również dla siebie odpowiedzi w tym momencie. Jednak, jedną z alternatyw jest budowanie życia w oparciu o sens. Inne to: wiara czy filozofia. W przeciwieństwie do szczęścia, budowanie życia w oparciu o sens, wiarę, filozofię, w większej mierze zależy od nas samych, ale też wymaga pierwszego kroku: ustalenia co jest "moim" sensem, wiarą, filozofią. I tak, jeśli moim sensem życia jest altruizm, to mogę pomagać innym w każdym etapie życia do jego końca. Tylko ode mnie zależy jak to zrobię. Ba, nawet jeśli moim sensem jest mnożenie majątku, to jest w porządku, bo przecież, jeśli sami nie wyznaczymy sobie górnej granicy, to można mnożyć majątek w nieskończoność. Ważne jest "odnalezienie" własnego sensu i akt woli, który podejmiemy. Przykładowo: od teraz będę dążył do samodoskonalenia, będę dobry dla siebie i innych, etc. Dla każdego ten sens będzie odrobinę czymś innym. 

    Dlaczego sens wydaje się mieć wartość nadrzędną nad szczęściem? Nawet pomimo braku "odczuwania szczęścia", wciąż możemy czynić dobro dla siebie i innych, bądź, w przypadku wyboru sensu bardziej materialistycznego, pomnażać majątek. 

    Nie zmienia faktu, iż bycie dobrym dla siebie/innych, mnożenie majątku, bądź życie w zgodzie z zasadami wiary/filozofii może czynić nas szczęśliwymi.


2. Szczęście jako cel czy efekt uboczny?


    W ostatnim zdaniu dałem właściwie odpowiedź na to pytanie. Szczęście jest efektem ubocznym podjętych przez nas działań. Jeśli jestem altruistą i moim sensem jest pomaganie innym, to w naturalny sposób czynienie dobra innym podniesie poziom mojej serotoniny, i będę szczęśliwy. I tak, szczęście jest efektem ubocznym działań podjętych przez nas. Ciekawe jest zwrócenie uwagi na słowo "działania". Jest to podejście bardziej praktyczne. Owszem, możemy czekać na zbieg zdarzeń (bodźców), które wyzwolą w nas koktajl serotoninowo-dopaminowy, ale jest to mało skuteczne. Dużo bardziej skuteczne jest świadome działanie, zgodne z sensem życia, ale też własnym profilem neurobehawioralnym (https://openpsychometrics.org/tests/FTI/).

    Dygresja. Nie wiem czy zwróciliście uwagę, jak w różnych językach pyta się drugiego człowieka: "jak się masz?". W j. polskim pytamy: "jak tam (się masz/czujesz)?"; w j. francuskim: "comment ca va" --> "jak idzie"?; podobnie w j. niemieckim (wie geht's). W j. łacińskim jest to "quid agis" - "co robisz/porabiasz?". Niejako język łaciński ukierunkowuje nas w pytaniu do działania: "co robisz, by czuć się dobrze/być szczęśliwym". W językach nowożytnych, pytanie ma wydźwięk pasywny. Jest to pytanie o stan bądź o coś niezależnego ode mnie. Łacina pyta o Twoje działanie. 


3. Podsumowanie.

    W powyższym rozważaniu stwierdziliśmy, iż nie warto szukać szczęścia, gdyż jest ono efektem ubocznym sensownych (=zgodnych z sensem) działań podjętych przez nas. W efekcie tychże działań wydzielona zostanie serotonina/dopamina dające nam odczucie szczęścia. Zadaniem dla każdego z nas jest a) określenie własnego profilu neurobehawioralnego; b) określenie celu/sensu życia. Określenie własnego profilu behawioralnego może nam pomóc zrozumieć w jakich sytuacjach czujemy się szczęśliwy i może pomóc odpowiedzieć jaki jest mój sens/cel życia odpowiedni do mojego temperamentu.


W tę niedzielę życzę sobie i Wam szczęścia, które jest efektem ubocznym działania własnego. Do usłyszenia wkrótce.

Popularne posty